piątek, 26 lipca 2013

Notka informacyjna!

Drodzy czytelnicy. Założyłam wczoraj swojego funpage'a. Będę na nim dodawać informacje o nowych notkach, rozdziałach itp. Będziecie mogli również do mnie napisać, ja na pewno odpiszę :)

niedziela, 28 kwietnia 2013

09. Louis cz.1


Napięta atmosfera, panująca w samochodzie wzrastała z każdym miniętym kilometrem. Tak bardzo chciałam wyskoczyć z auta, wrócić do mojego ukochanego domu i żyć tak jak przedtem, po prostu będąc szczęśliwą. Łzy po raz enty chciały wydostać z pod powiek, jednak cudem je powstrzymywałam.
Poczułam na dłoni delikatny dotyk, dlatego powoli podniosłam głowę. Mama głaskała z czułością moją rękę, jakby miała wynagrodzić mi ten wyjazd. Cóż, nie pomogło. Szybko zabrałam dłoń i ponownie skierowałam wzrok na okno.
- [t.i] zrozum, to dla twojego dobra! – odezwała się zdenerwowana, przyglądając mi się uważnie.
- Jakiego dobra?!  - krzyknęłam, uwalniając wszystkie emocje.
Słone kropelki cieczy, zaczęły spływać po policzkach strużkami, a ciało trząść z nerwów.
- Chcemy, żebyś była szczęśliwa!
- A pomyśleliście, że to właśnie z Louisem jestem szczęśliwa?! to dla was było najlepsze rozwiązanie, nie liczyliście się z moimi uczuciami! nie obchodzi was to, że ja kocham tego chłopaka i to z nim chcę spędzić resztę swojego życia! – piorunowałam obojga rodziców wzrokiem, czując narastające ciśnienie. – Dlaczego nie chcecie zaakceptować naszego związku i za wszelką cenę chcecie nas rozdzielić?!
- Kochanie, przecież on jest z rozbitej rodziny… - zaczęła moja rodzicielka spokojnie, jednak jej przerwałam.
- Dlatego, trzeba go traktować jak śmiecia?!  przecież on jest normalnym człowiekiem! nie możecie uważać siebie za lepszych! – oburzyłam się.
- Stać cię na kogoś lepszego. – stwierdził ojciec, a ja nie wytrzymałam.
- Zatrzymaj się! – zawołałam, jednak tata uznał to za żart. – Zatrzymaj się, bo wysiądę w ruchu!
Rodziciel zdziwiony zjechał na pobocze, a ja szybko wysiadłam z pojazdu, zabierając ze sobą jedynie torebkę. Zaczęłam biec w przeciwnym kierunku niż ten, w który zmierzaliśmy, starając się zniknąć rodzicom z oczu. Po jakiś dziesięciu minutach biegu, usiadłam na pobliskiej ławce i wyjęłam swoją komórkę. Prędko wybrałam doskonale znany mi numer, czekając aż dana osoba odbierze.
- [t.i]? coś się stało? – usłyszałam ten spokojny i melodyjny głos.
- Lou mógłbyś po mnie przyjechać? – poprosiłam, wolną dłonią ocierając mokre policzki. – Jestem gdzieś na drugim końcu Londynu. Nawet nie wiem jaka to dzielnica. Nie mam żadnych pieniędzy, tylko telefon i dokumenty. – byłam co raz bardziej zdruzgotana i zła na siebie.
- Spokojnie. Powiedz mi co widzisz. – rozkazał nadal świetnie opanowany.
- Dość niski blok mieszkalny, po drugiej stronie jakieś sklepy i osiedle. – rozejrzałam się nerwowo.
- Coś jeszcze? Przyjrzyj się dokładnie, to musi być coś wyróżniającego się.
Obracałam się gwałtownie wokół własnej osi, szukając jakiejś wskazówki dla szatyna. Nagle zauważyłam tabliczkę z nazwą ulicy na której się znajduję.
- To jest Oldfield Streat! – zawołałam do słuchawki.
- Będę za trzydzieści minut, proszę nie ruszaj się stamtąd! – rozłączył się, a mnie znowu opanowała panika.

*Oczami Louisa*
Po rozłączeniu się z [t.i], szybko wybrałem numer swojego najlepszego przyjaciela.
- Stan, musisz mi pomóc! – powiedziałem, od razu kiedy odebrał.
Wytłumaczyłem chłopakowi obecną sytuację, po czym wsiadłem do auta i skierowałem się do domu Stana. Brunet czekał już na mnie na podjeździe, a kiedy znalazł się już w samochodzie, ruszyłem z piskiem opon w stronę, którą mnie pokierował.
Droga strasznie mi się dłużyła. Tak bardzo bałem się o moją dziewczynę, która była sama w nieznanym jej miejscu, kiedy powoli robiło się ciemno. W połowie zmieniłem się ze Stanem, bo nie miałem siły już kierować.
- Stary, nic jej nie będzie. Jesteśmy blisko. – przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął pocieszająco.
W ciągu kolejnych dziesięciu minut byliśmy w miejscu, o którym mówiła [t.i], lecz nigdzie nie mogłem jej dojrzeć. Rozglądaliśmy się po okolicy, jednak ciemność jaka panowała na dworze utrudniała nam widoczność.
- Widzę ją! – zawołał brunet, wskazując palcem na skuloną postać siedzącą na ławce.

*Oczami [t.i]*
Na dworze zaczęło robić się ciemno, a Louisa nadal nie było. Zimne podmuchy wiatru powodowały gęsią skórkę na moich gołych ramionach i udach, dlatego podciągnęłam nogi pod brodę i skuliłam się. Przymknęłam oczy, czując ogromne zmęczenie. Zaczynałam powoli tracić nadzieję, że Lou dotrze do mnie przed północą.
Nagle jakieś auto zatrzymało się przy mnie, jednak z powodu ciemności nie widziałam jakiej jest marki.
- [t.i]! – z samochodu wysiadł Louis i szybko podbiegł do mnie.
- Lou! – poderwałam się z miejsca, po czym przytuliłam chłopaka. – Przyjechałeś po mnie.
- Nie zostawiłbym cię samej. Zmarzłaś. – stwierdził, nakładając swoją bluzę na moje plecy. – Jak ty się tu znalazłaś? – przyjrzał mi się uważnie. – A zresztą, później mi wszystko opowiesz. Teraz wsiadaj do auta, bo się przeziębisz.
Szatyn otworzył tylne drzwi samochodu, dlatego szybko weszłam do środka. Louis usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Cześć Stan. – przywitałam przyjaciela, mojego chłopaka.
- Hej mała. – uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, po czym podkręcił ogrzewanie. – Zaraz będzie cieplej. 

Witam was moi kochani, po kolejnej dość długiej przerwie, za którą okropnie was przepraszam. Żeby wynagrodzić wam moją nieobecność, wstawiam pierwszą część partowca z Louisem! Jest mój pierwszy partowiec, więc proszę o wyrozumiałość, ale też szczere opinie :) 
Kocham Was! 
~Nulka :) 



niedziela, 3 marca 2013

8. Liam


Czy wyjazd z rodzinnego kraju był dobrym pomysłem na ucieknięcie od problemów i zaczęcia życia od nowa? Jak na razie nie żałuję swojej decyzji. Nie miałam innego wyjścia. Nie jestem człowiekiem, który ma silną psychikę, dlatego nie zdołałam uporać się z przeciwieństwami, jakie stawały na mojej drodze w Polsce. Anglia - obecne miejsce zamieszkania moje i moich rodziców, oraz starszego brata. Postanowiliśmy na jakiś czas wyjechać, zostawiając za sobą wiele przykrych wspomnień. Przede wszystkim dotyczy się to mnie. To mnie przez całą podstawówkę i gimnazjum wiecznie gnębili i wyzywali. Nie winię tych ludzi za moją lekką depresję. W końcu skoro coś do mnie mieli, to ze mną musiało być coś nie tak, prawda? Tak myślę.
Obecnie mieszkamy w Londynie, mieście, które od zawsze chciałam odwiedzić. Jest tu pięknie i widać, że między ludźmi nie jest tak w Polsce. Tutaj nikt na siebie nie warczy. Wręcz przeciwnie, na twarzach nie jednego człowieka panuję uśmiech, którym zaraża wszystkich dookoła. Czuję się tu swobodnie i niezwykle bezpiecznie.
Kolejny raz w tym tygodniu spacerowałam po pobliskim parku, podziwiając wspaniałe widoki, którymi jest obdarzony. Usiadłam na jednej z ławek i zamykając oczy, rozkoszowałam się słońcem, miło ogrzewającym moją twarz. Przyjemnie ciepły wiatr otulał skórę moich ramion, a zapach skoszonej trawy i wspaniale pachnących kwiatów łaskotał mój nos. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, kiedy poczułam, że obok mnie ktoś siada. Otworzyłam jedno oko i ujrzałam szatyna, który przyglądał mi się swoimi brązowymi oczami, uśmiechając się przyjaźnie.
- Ładna pogoda prawda? - spytał, rozkładając się na ławce tak jak ja.
- Wspaniała. - zaśmiałam się. - Uwielbiam wygrzewać się na słońcu.
- Nigdy cię tu nie widziałem, a kto jak kto, ale ja tu bardzo często przychodzę. - zerknął na mnie dyskretnie, oczekując odpowiedzi.
- Nie dawno tu przyjechałam. A ty mam rozumieć, mieszkasz w Londynie od dawna?
- Od trzech lat. Pochodzę z Wolverhampton, ale na rzecz spraw zawodowych przeprowadziłem się tutaj. - wyjaśnił.
- A czym się zajmujesz, jeśli mogę wiedzieć? - zainteresowałam się.
Chłopak wydawał mi się jakoś dziwnie znajomy, lecz nie mogłam za nic przypomnieć kogo.
- Czyli nas nie znasz... - powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Jestem Liam Payne, ten z One Direction.
Jak na zawołanie, podeszły do nas dwie dziewczynki i poprosiły szatyna o autograf. Chłopak szybko podpisał im płyty oraz zdjęcia i miło się z nimi pożegnał.
No tak, jak mogłam go nie poznać?
- Lubię wasze piosenki, macie na prawdę niezwykłe talenty. Przepraszam, ale na początku cię nie skojarzyłam. - powiedziałam przepraszająco, na co on machnął ręką.
- Nie przejmuj się tym. - uśmiechnął się słodko. - Cieszę się, że nas lubisz.
Zapadła między nami cisza, która o dziwo żadnemu z nas zbytnio nie przeszkadzała.
- Nadal nie znam twojego imienia. - przypomniał sobie, co spowodowało mój chichot.
- Jestem [t.i].
- Pochodzisz z Polski, zgadłem? - popatrzył na mnie chytrze, a ja szybko pokiwałam głową. - Domyśliłem się, po twoim akcencie i imieniu.
- Muszę jeszcze poćwiczyć ten akcent, skoro chcę tu mieszkać. - zaśmialiśmy się.
- Dałabyś mi swój numer? Świetnie mi się z tobą rozmawia. - spytał.
Zawahałam się. Mimo, że go polubiłam, to i tak jest gwiazdą. A ja nie chcę cierpieć, właśnie dlatego tu się przeprowadziłam.
- Przepraszam, ale muszę już iść. - stwierdziłam szybko, patrząc na zegarek. Wstałam z ławki i pobiegłam w stronę domu, zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego.

Minęły już dwa dni od spotkania Liama, a ja nie mogę przestać o nim myśleć. Myśl, że zostawiłam go, bez żadnych wyjaśnień ciążyła mi na sumieniu. Mimo, że zostałam zraniona przez innych ludzi, ja ich nie potrafię ranić. Przez cały ten cały czas unikałam parku. Bałam, a raczej wstydziłam się spotkania z nim. Jednak moja najlepsza przyjaciółka, z którą mam kontakt powiedziała, że nie mogę wiecznie uciekać i muszę stawić temu czoła. Tak też zrobiłam.
Powolnym krokiem, spacerowałam po alejkach parku, lecz nigdzie nie spostrzegłam znajomej twarzy. W końcu, postanowiłam usiąść przy jeziorze i chwilę odpocząć. Kiedy zapatrzona byłam w kaczki i łabędzie, pływające po wodzie, usłyszałam męski głos.
- Wiedziałem, że w końcu cię tu spotkam. - chłopak usiadł obok mnie, przyglądając mi się uważnie. - Dlaczego wtedy uciekłaś? Powiedziałem coś złego?
- Nie, to nie twoja wina... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- To coś się stało?
- Liam, wiesz dlaczego przeprowadziłam się z Polski do Londynu? - czułam silną potrzebę wygadania mu się. Wiedziałam, że mogę mu ufać. - Przez całe moje dzieciństwo byłam wyzywana i wyśmiewana. Chłopak, który niegdyś był dla mnie okropnie ważny, odwrócił się ode mnie i stanął po stronie tych ludzi. Wyzwiska, które wydobywały się z jego ust, bolały dwa razy mocniej niż kiedy wypowiadała je zwykła osoba. Zależało mi na nim, ale on tego nie widział i dalej mnie ranił. Od tamtego czasu boję się znajomości z chłopakami, bo boję się w nich zakochać. Ty jesteś celebrytą, w końcu zapomnisz o osobie takiej jak ja, a ja za mocno przywiązuje się do ludzi. Nie chcę cierpieć.
- Nie pozwolę ci cierpieć. - podniósł palcem mój podbródek. - Może nie uwierzysz, ale przeżywałem dokładnie to samo, dlatego wiem jak się czujesz. Rozumiem twoje obawy, ale ja jestem ostatnią osobą, która mogłaby cię skrzywdzić. Chciałbym być osobą, dzięki której się uśmiechasz. Pozwól mi. Pozwól mi cię poznać.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego szeroko, nie mogąc wykrztusić żadnego słowa. Zaskoczył mnie, w końcu znamy się tak krótko. Czułam, że mogę mieć w nim przyjaciela i osobę, której ufam bezgranicznie.


 Przepraszam, że znowu mnie tu tyle nie było, ale miałam małą blokadę twórczą co do imaginów. Obiecałam imagina z Liamem, więc jest. Co prawda miał być o czymś innym, ale wpadł mi do głowy pomysł, więc napisałam. Teraz pytanie do was. Wolicie poczekać trochę dłużej na partowca z Harrym czy wolicie jednoczęściowego Zayna? Decyzję zostawiam wam i dziękuje za wszystkie miłe komentarze pod ostatnią notką. 
~Nulka :)

sobota, 16 lutego 2013

7. Niall


Drżące ze zdenerwowania ręce chwyciły kubek wypełniony gorącym napojem, który jako jedyny zawsze mnie uspokajał. Od kilkunastu dobrych minut wysłuchuję narzekań Liama, na moje zachowanie, jednak ja wpatruję się tępo w ścianę kuchni, nie zważając na jego słowa. Wspierał mnie w chwilach, w których najbardziej potrzebowałam pomocy, ale nie mogłam jej otrzymać od swojego chłopaka Nialla, bo właśnie jego dotyczył problem.
Kilka dni temu spacerując po parku, wpadłam na byłego, który mnie pocałował. Pod wpływem chwili odwzajemniłam pocałunek, ale jednak po kilku minutach uświadomiłam sobie co się dzieję i oderwałam się od niego. Tylko Payne o tym wiedział, ponieważ oprócz Nialla, jemu ufałam najbardziej. Wsparł mnie, bo wiedział, że tego żałuję.
- [t.i], słuchasz mnie?! - zdenerwował się. - Rozumiesz, że on musi o tym wiedzieć?! Musisz być z nim szczera!
Miał rację. Powinnam mu powiedzieć, ale nie potrafiłam.
- Boję się. - mój głos po dłuższym nie odzywaniu się był ochrypły, dlatego odchrząknęłam i zaczęłam ponownie. - Boję się, że go stracę, a tego nie chcę.
Mówiłam spokojnie, nadal wpatrując się w beżową ścianę. Liam zniecierpliwiony wstał i zaczął przemieszczać się niespokojnie po pomieszczeniu. Nie wiedział jak mi pomóc, nie miał już siły. Ja również jej nie miałam. Szatyn w końcu stanął przodem do mnie, jednocześnie plecami do drzwi kuchni i zmierzył mnie wzrokiem.
- Rozumiem twoje obawy, również bym się bał, ale on musi wiedzieć o tej 'zdradzie'. - zrobił cudzysłów w powietrzu. - Musisz mu powiedzieć o pocałunku.
- Zdradzie? Pocałunku? - usłyszeliśmy zdziwiony głos Horana, który wszedł do kuchni i spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu. - Zdradziłaś mnie?! Przelizałaś się z kimś?!
Poderwałam się z miejsca stając na równe nogi naprzeciw Nialla.
- Nie Niall to nie tak... - zaczęłam tłumaczenia, ale blondyn mi przerwał.
- A jak?! Pytam się jak, do cholery?! - podniósł głos.
Rozpłakałam się i chowając twarz w dłonie, osunęłam się po ścianie.
- A ja ci ufałem... - szepnął głosem, przepełnionym bólem i wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
Nie wiem ile czasu minęło od jego wyjścia, ale w końcu poczułam jak ktoś pomaga mi wstać. Nie wiedząc kto to, wtuliłam się w tors tej osoby, mocząc jej koszulkę. Poznałam po perfumach, że to Liam, który chciał zaprowadzić mnie na górę do sypialni, którą dzieliłam z Niallem. Kiedy znaleźliśmy się w pokoju, szatyn doprowadził mnie do łóżka i usiadł razem ze mną na nim, przytulając mnie mocno.
- Liam, ja go tak kocham. Naprawdę tego nie chciałam. Żałuję..
- Wiem, że żałujesz. On również cię kocha i wróci. Musi ochłonąć i to wszystko sobie przemyśleć. - powiedział, głaszcząc moje plecy by mnie uspokoić.
- Mogę zostać sama? - uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Jeśli chcesz. Jakby co wiesz gdzie mnie szukać, zawsze możesz do mnie przyjść, pamiętaj. - pocałował mnie w czubek głowy i bezszelestnie wyszedł z pokoju.
Wstałam z łóżka i przemierzyłam pokój. Podeszłam do zdjęcia, na którym byłam ja, przytulona do Niallera. Momentalnie moje oczy zaszły łzami, które przymgliły mi obraz.  Byliśmy wtedy tacy beztroscy, radośni, szczęśliwi, ale oczywiście ja musiałam to wszystko zepsuć. Dlaczego go zraniłam? Przecież go kocham i nie umiem bez niego żyć!
Drugi raz dzisiaj zsunęłam się po ścianie, trzymając w dłoniach ramkę ze zdjęciem. Przymknęłam oczy, czując wypływające z nich strużki łez. Nie umiałam sobie z nimi poradzić.
Po parunastu minutach ciszy, usłyszałam skrzypnięcie drzwi, dlatego otworzyłam oczy, by sprawdzić kto mnie odwiedził. Okazało się, że to Niall. Podszedł do okna i zapatrzył się w mrok na dworze.
- Dlaczego? - spytał cicho, po dłuższej ciszy między nami.
- Niall, ja...
- Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie zdradziłaś?
- To on mnie pocałował, a ja pod wpływem chwili i szoku, odwzajemniłam to. Ale kiedy uświadomiłam sobie co robię od razu temu zaprzestałam. Żałuję, że pojawiłam się w twoim życiu i tak bardzo cię zraniłam. Jeśli chcesz zniknę i więcej mnie nie zobaczysz. Powiedz tylko słowo.
- Nie mów tak... - szepnął, podchodząc do ściany i siadając obok mnie. - Wierzę ci i wiem, że żałujesz tego pocałunku. Wybaczam ci, bo cię kocham i nie chcę cię stracić. Liam powiedział mi, że tym chłopakiem był twój były, a wiem jak bardzo cię zranił w przeszłości, dlatego ci wierzę. Mam nadzieję, że mogę ci ufać i mnie nie zawiedziesz. - mówił, wpatrując się w swoje dłonie.
- Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu, ale bałam się. Bałam się, ciebie stracić. Bałam się, że odejdziesz i nie będziesz chciał mnie znać... - spojrzałam na niego, wyczekując jego reakcji.
- Jak mógłbym odejść od osoby, która jest dla mnie najważniejsza? Którą kocham? - kąciki jego ust powędrowały lekko w górę, kiedy podniósł na mnie wzrok.
- Kocham cię Niall i tak bardzo cię przepraszam. - wtuliłam się w jego tors, po czym poczułam jego ciepłe dłonie na plecach.
- Ja też cię kocham. - nasze usta spotkały się w dotąd najbardziej czułym pocałunku, którego nigdy nie chciałabym kończyć.


Hej wszystkim :) 
Wreszcie się wzięłam i napisałam jakiegoś imagine'a, bo dawno nic się tu nie pojawiło. Następny dodam niedługo i będzie on prawdopodobnie z Liamem lub Zaynem, a z Harrym planuję partowca, co wy na to? :) 
~Nulka :) 

poniedziałek, 28 stycznia 2013

6. Niall



Po raz kolejny zostałam sama w tym wielkim, ciemnym mieszkaniu. Ostatnimi czasy, takie sytuacje zdarzały się bardzo często. On wychodził na miasto z kumplami i przyjaciółką, mnie zostawiając samą sobie, a przecież ja też go potrzebuję. Jego bliskości, czułości, czy rozmowy z nim. W końcu jest moim chłopakiem, który jest dla mnie najważniejszy i to z nim planuję swoją przyszłość. Nigdy nie przeszkadzały mi jego wyjścia z przyjaciółmi, ale jego coraz częstsze znikania i brak czasu dla mnie zaczął mi doskwierać. Jego kariera jest bardzo pracochłonna, dlatego rzadko spędzałam z nim czas, jednak na imprezy czy inne wyjścia, tego czasu mu nie brakowało.

Siedzenie przed telewizorem i oglądanie jakiejś dennej komedii romantycznej, która niespecjalnie mnie bawiła czy interesowała, przerwał mi sprzęg przekręcanego się zamka w drzwiach. Szybko otarłam łzy, które do tej pory zdążyły znaleźć się na moich policzkach, z nadzieją, że Niall nie zwróci na to uwagi. Chłopak wszedł do salonu, zapalając w nim światło, po czym usiadł na kanapie.
- Ale jestem zmęczony - zaczął, rozkładając się wygodniej. - Gdybyś widziała co dzisiaj zrobiła [I.P.N].
Na sam dźwięk jej imienia, łzy napłynęły mi do oczu. Westchnęłam ciężko, podnosząc się z miejsca i kierując do wyjścia z pomieszczenia, jednak zatrzymał mnie uścisk na prawej dłoni.
- O co ci chodzi? Stało się coś? - usłyszałam jego jak zwykle spokojny i melodyjny głos.
- Mnie o nic nie chodzi Niall. Nic a nic. - wyszeptałam, ledwo powstrzymując płacz.
Wyrwałam swoją rękę z jego mocnego uścisku i wyszłam z salonu. Po chwili znajdowałam się już w łazience, siedząc na chłodnych płytkach i biorąc głębokie oddechy, co zawsze pozwalało mi ukoić nerwy. Jednak tym razem i to nie pomagało. W takiej sytuacji, zawsze brałam żyletkę. To ona była moją przyjaciółką. Jedyną jaką miałam.
Drżącymi dłońmi, otworzyłam szafkę pod zlewem, wyjmując z niej kosmetyczkę, w której zazwyczaj przetrzymywałam żyletki. Wybrałam jedną z nich i przyłożyłam do nadgarstka. Kiedy na mojej ręce pojawiły się pierwsze kreski, w drzwiach stanął Niall.
- [T.I] obiecałaś! - wrzasnął z załzawionymi oczami, wyrywając mi ją z dłoni. - Co takiego się wydarzyło, że do tego wróciłaś?! przecież mi obiecałaś!
- Ty też mi obiecywałeś Niall! że będziesz przy mnie w trudnych dla mnie chwilach! - również krzyczałam. - Ale nie, ty wolisz [I.P.N]! na mnie jak zwykle masz wyjebane!
- O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi.
- O tym, że dla mnie nie masz już czasu. Przez cały czas wychodzisz gdzieś z kumplami i [I.P.N], a mnie zostawiasz samą, kiedy najbardziej ciebie potrzebuje. - łzy kapały na zimną posadzkę.
Blondyn nie zważając na krew i łzy na mojej koszulce, przytulił mnie mocno do siebie, głaszcząc po włosach.
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Jesteś dla mnie najważniejsza, przecież wiesz!
Zapadła między nami głucha cisza. Słychać było tylko bicie naszych serc i niespokojne oddechy. Jednak po chwili usłyszałam ciche słowa piosenki.

Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart
And girl what a mess I made upon your innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance*

Tylko jego głos, potrafił mnie uspokoić. Prawdziwie ukoić moje nerwy i zrelaksować.
- Kocham cię Niall.
- Ja ciebie też [T.I].


Witam was kochani :)
 Udało mi się napisać tego imagina, a pomysł wpadł mi podczas czytania Krzyżaków (;o). Wiem, dziwne, ale zdarza się. :D Tak więc zostawiam was z czytaniem, liczę na komentarze i opinie :) 
~Nulka :)
* - fragment Gotta Be You, tak dla ciekawych :) 

sobota, 26 stycznia 2013

5. Louis


[I.P] - imię przyjaciółki.
[I.C] - imię córki.

- On musi wiedzieć, że jest ojcem! - usłyszałam po raz kolejny słowa [I.P]. - [I.C] musi mieć ojca, zrozum to w końcu!
- To jest moje dziecko. [I.C] nie ma ojca. - odezwałam się cicho do niej, patrząc na swoją córeczkę, śpiącą w łóżeczku. - Daj mi już z tym spokój.
Moja przyjaciółka westchnęła głośno, rezygnując z dalszych tłumaczeń. Bezszelestnie wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi.
- Robisz największy błąd w swoim życiu. - rzekła i wyszła z mieszkania.
Kiedy drzwi za dziewczyną się zamknęły, schowałam twarz w dłonie, czując łzy na swoich policzkach. Od dłuższego czasu próbuję zapomnieć o Louisie, który tak bardzo mnie zranił i zostawił z niewiadomych powodów, ale uniemożliwia mi to [I.T.P]. Tłumaczy mi, że on musi wiedzieć o swoim ojcostwie. Jednak ja tego nie chcę. Nie chcę przechodzić tego upokorzenia, co pół roku temu, kiedy się rozstaliśmy.


Wychodząc do parku z wózkiem, w którym leżała malutka, czułam, że wreszcie odżyłam. Czułam, że potrafię teraz zapomnieć to co się zdarzyło i zacząć życie od nowa.
Spacerowałam po alejkach, mijając wielu radosnych osób, siedzących na ławkach i uśmiechając się szeroko. Ten widok, sprawił, że zrobiło mi się cieplej na sercu, jednak kiedy zbliżyłam się do jednej z par, zamarłam. To był Louis, przytulający szczupłą brunetkę. Wyglądali na szczęśliwych, nie widzących świata po za sobą. Chciałam ominąć ich, starając się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, ale nie udało mi się to, bo gdy przechodziłam obok, chłopak spostrzegł mnie.
- [T.I]? - usłyszałam jego melodyjny głos, który wypowiedział moje imię tak troskliwie.
- Cześć Louis. - przełknęłam głośno ślinę, ponieważ w gardle pojawiła się gula, uniemożliwiała mi wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. - Co u ciebie? Widzę, że ułożyłeś sobie życie. - po tych słowach, spróbowałam wymusić uśmiech, z którego wyszedł mi grymas.
- Ojej, zapomniałbym. Poznaj Eleanor, moją dziewczynę. El, to jest [T.I]. Moja była. - wypowiedział te dwa słowa, które zadały mi ból.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Mi ciebie również.
- A co to za ślicznotka? - szatyn zajrzał do wózka, by zobaczyć moją, znaczy naszą córeczkę. - Podobna do ciebie. Jak ma na imię?
- [I.C].
-  Ile już ma? - zadał kolejne pytanie.
- Dwa tygodnie. - odpowiedziałam, nieświadoma swojego czynu. - Muszę już lecieć, bo [I.C] za chwilę zacznie marudzić. Miło było cię znów zobaczyć i poznać twoją dziewczynę. Może do zobaczenia Louis.
Łamliwym głosem wypowiedziałam ostatnie słowa i szybkim krokiem, skierowałam się w stronę domu, pchając wózek. Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Całe szczęście, że zdołałam je powstrzymać przez te kilka chwil.
Pół godziny później, nakarmioną [I.C] położyłam do łóżeczka i w ciągu chwili już spała słodko, przytulona do różowego misia. Uśmiechnęłam się na ten rozkoszny widok, lecz z transu ocucił mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
Przed drzwiami stał Louis z grobową miną.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał złym i jednocześnie smutnym tonem.
- Ale czego? - nie zrozumiałam.
- Że jestem ojcem! - wyjaśnił, patrząc mi w oczy. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? [T.I], dlaczego do jasnej cholery nie powiedziałaś mi,  że mam córkę? - podniósł lekko głos.
- A co by to dało? Zostawiłeś mnie i ułożyłeś życie na nowo. Jesteś szczęśliwy, dlaczego mam ci psuć wspaniałą karierę i związek? - również zmieniłam ton. - Nie chcę naciągać cię na dziecko!
- Jaki związek?! To jest udawane! Tak naprawdę szczęśliwy mógłbym być tylko z tobą! Kocham cię [T.I] i nigdy nie przestałem. - złapał mnie za policzki.
- To dlaczego mnie zostawiłeś? - rozpłakałam się.
- Przepraszam, management mi kazał to zrobić. A później miałem udawać, że moją dziewczyną jest Eleanor, ale nie zapomniałem o tobie. Cały ten czas byłaś w mojej głowie i tak bardzo mi cię brakowało. Tak bardzo cię przepraszam. - uklęknął przede mną, cały czas patrząc w moje oczy. - Wróć do mnie, proszę.
- Wrócę, a wiesz dlaczego? Bo jesteś całym moim życiem i jego sensem. - pocałowałam go w usta.


Od tego zdarzenia minęło już kilka dobrych lat, a my nadal jesteśmy szczęśliwy i wychowujemy naszą córeczkę. Nie wyobrażam sobie życia bez Louisa, który parę dni temu oświadczył mi się, a w drodze na świat jest nasz cudowny synek.


Imagin pisany na szybko, wiem nie wyszedł. Nie dość, że krótki to nudny i bez sensu, ale chciałam coś dodać. Opinię zostawiam w waszych rękach i mam nadzieję, że nie zabraknie komentarzy. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i lepiej napisany. Będę się starać :) 
~Nulka 

sobota, 19 stycznia 2013

4. Wszyscy

Po raz kolejny w tym tygodniu wjechałem na podjazd jeszcze niedawno domu naszej  piątki. Otworzyłem tak dobrze znane mi drzwi i wszedłem do korytarza, z którym wiąże się tyle wspomnień. Wspaniałych wspomnień.

- Liam wróciłeś już?! - usłyszałem głos Nialla, który wyróżniał się mocno irlandzkim akcentem. - Kupiłeś coś do jedzenia?! - pojawił się w korytarzu, po czym zabrał ode mnie siatki z zakupami i zniknął w kuchni.
- A marchewki?! - pobiegł za nim Louis. 
- Daddy, Styles zabrał mi lusterko! - poskarżył się załamany Zayn. - I gdzie ja się teraz będę przeglądał?
- Ale to dlatego, bo powiedział, że koty są głupie. - wyjaśnił lokaty chłopak, kiedy spojrzałem na niego z grobową miną. 
- No bo są! - wtrącił brunet, po czym zwiał, przed goniącym go Hazzą. 
- Gdzie moje marchewki? - spytał zrozpaczony Tommo, przeglądając zakupy. 
- Musiały zostać w aucie, zaraz po nie pójdę. - obiecałem, klepiąc przyjaciela po plecach i ominąłem go.

Miałem nadzieję, że w kuchni znajdę blondyna, który jak zawsze będzie oblizywał łyżkę po nutelli, szukając innych słodyczy. Jednak nadzieja matką głupich. Zamiast mojego irlandzkiego przyjaciela, zastałem w pomieszczeniu gazetę, która leżała dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy i kubek, w którym Zayn codziennie pił swoją ulubioną kawę. Wziąłem głęboki oddech i pokierowałem się do salonu z myślą, że tak spotkam moich czterech głupków, ale i tu również czekało mnie rozczarowanie.

- Oddawaj tego pilota, chcę obejrzeć Zmierzch! - krzyknął Louis, próbując wyrwać ów przedmiot z rąk mulata.
- A ja chcę zobaczyć mecz! - zaczęli się przepychać, co oczywiście skończyło się marudzeniem.
- Liam, powiedz mu coś. - odezwali się w moją stronę jednogłośnie. 
- Zayn fryzura ci się rozwaliła, a jeśli się nie mylę za dziesięć minut idziesz na randkę. - zwróciłem się do bruneta. - Louis, Harry coś mówił o spacerze do parku. Może jeszcze go złapiesz, wtedy będziesz miał okazję znaleźć Kevina. 
Obydwoje jak na zawołanie zerwali się z kanapy i pognali w swoje strony. 
- Tommo, tylko pamiętaj o czapce. - dodałem, nie dbając o to, czy mnie usłyszał, po czym zachichotałem cicho, rozkładając się na kanapie. 

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, by po chwili skapywać na poduszkę, którą właśnie przytulałem. Pachniała mieszanką perfum każdego z moich przyjaciół. Tak bardzo chciałbym, żeby te wszystkie czasy wróciły, żebyśmy znów byli bandą rozwydrzonych dzieciaków.
Siedząc tak, usłyszałem otwierające się drzwi wejściowe i po chwili w drzwiach salonu stanął Niall. Obydwoje otworzyliśmy szerzej oczy ze zdumienia.
- Liam?! - odezwał się po chwili milczenia.
- Niall?! - poderwałem się z kanapy i stanąłem na przeciwko niego. - Tęskniłem wiesz?
Chłopak zwinnym ruchem ominął walizki, które przytargał ze sobą i wtulił się we mnie mocno.
- Ja też tęskniłem Liam, nawet nie wiesz jak bardzo. - poczułem łzy kapiące na mój bark.
Zaciągnąłem się perfumami przyjaciela, nie chcąc zapomnieć jego zapachu, którego tak bardzo brakowało mi przez ostatni czas.
- Co tu tak głośno? - dobiegł nas głos zaspanego Zayna, który właśnie zszedł ze schodów i stanął jak wryty. - Liam?! Niall?!
- Zayn?! - krzyknęliśmy jednocześnie, zdziwieni jego widokiem.
Cała nasza trójka nie mogła uwierzyć, że siebie widzi. Minęło już prawie sześć miesięcy od naszego rozpadu i ostatniego spotkania. Chłopak po chwili rzucił się na nas, przytulając mocno.
- Chłopaki? - usłyszeliśmy zdziwionego Louisa, stojącego w wejściu salonu.
Uśmiechnęliśmy się do niego, co szybko odwzajemnił i również mocno się w nas wtulił. Brakowało nam siebie, bliskości, zrozumienia.
Po dłuższej chwili ściskania się, usiedliśmy na kanapie, przekrzykując się nawzajem pytaniami. Każdy chciał się dowiedzieć jak druga osoba się tu znalazła. Niall pokłócił się z ojcem i przyleciał do Londynu, Zayn przyszedł do naszego wspólnego mieszkania wczoraj późnym wieczorem i nie miał siły wracać do siebie, Louis chciał podlać kwiatki, a ja? Ja najzwyczajniej w świecie tęskniłem za chłopakami. Pewnie zastanawiacie się, gdzie jest Harry i dlaczego nie ma go z nami. Otóż, to przez niego One Direction się rozpadło, a mianowicie, przez jego związek z Taylor Swift. Cały swój czas spędzał w Ameryce z nią, a nas, próby i spotkania z managerem kompletnie olewał. Po jakimś czasie postanowiliśmy w końcu zrezygnować z zespołu i pozostawić karierę. Najbardziej jednak trudno było nam się rozstać. Dwa lata spędzone razem nie łatwo przekreślić, tym bardziej jeśli się kogoś naprawdę mocno kocha. A my się kochamy, jak bracia, ale kochamy.
- Tak bardzo mi was brakowało przez ten czas. - odezwałem się w końcu, czując łzy napływające do oczu. - Brakowało mi naszej przyjaźni.
- A co z Harrym? Kontaktował się z nim ktoś? - spytał się Niall, nie zauważając bólu, który pojawił się w oczach Louisa na dźwięk imienia naszego przyjaciela.
To on zawsze był najbliżej z Harrym. Darzyli się wyjątkowym uczuciem i byli bardzo do siebie przywiązani. Wszystko robili razem i widać było, że łączy ich niezwykła więź. Więź, której między mną a na przykład Niallem nie ma. Miło było patrzeć jak wygłupiają się czy przytulają. Kiedy byli blisko siebie, od razu wypełniała ich radość. Jednak teraz to znikło...
- Lou, Niall nie chciał. - przytuliłem go do siebie, kiedy zauważyłem łzy na jego policzkach. - My też za nim tęsknimy.
- Może się przejdziemy na spacer? Jest ładna pogoda. - zaproponował Zayn, by zmienić uciążliwy temat.
Wszyscy pokiwaliśmy ochoczo głowami, w ramach zgody. Wstaliśmy, ubierając płaszcze i wyszliśmy na dwór.

Tego mi brakowało. Wygłupów z moimi przyjaciółmi, za którymi tak bardzo tęskniłem.
Właśnie wracaliśmy, kiedy na schodkach przed naszym domem, zauważyliśmy skuloną postać, a obok stała walizka. Od razu poznaliśmy w niej Harrego, dlatego szybko podbiegliśmy do niego.
- Harry?
- Chłopaki? - spojrzał na nas, jakby nie dowierzając. - Co wy tu robicie?
- Chyba nie będziemy rozmawiać na podwórku, wejdźmy do środka. - rzekłem, otwierając drzwi.
Cała czwórka weszła do mieszkania, a ja ruszyłem za nimi, zamykając za sobą drzwi. Miałem przeczucie, że to, czego dowiemy od Styles'a, będzie niezwykłym szokiem, zmieniającym nasze życie.
- Jakim cudem się tu znalazłeś Harry? - spytałem, siadając na kanapie.
- Rozstałem się z Taylor. - rzekł ze spuszczoną głową. - Zdradziła mnie. Ze swoim byłym.
Można było zobaczyć łzy stojące w oczach chłopaka, które pojawiły się wraz z wypowiedzeniem tych słów.
- Ja was przepraszam. Zachowałem się egoistycznie i nieodpowiedzialnie. Od początku mówiliście mi, że ona widzi w tym tylko zabawę kolejnym frajerem, ale ja wam nie wierzyłem, dalej brnąc w ten cholernie beznadziejny związek. Ja się jej nawet oświadczyłem! - w tej chwili z oczu Harrego zaczęły lecieć małe słone kropelki. - Wtedy się przyznała. Przyznała się, że nigdy mnie nie kochała, że mnie zdradziła i powiedziała, że to koniec bo wraca do swojego byłego.
W ciszy słuchaliśmy historii naszego przyjaciela. Tak jak wcześniej myślałem, była ona dla nas szokiem. Mimo, że od początku wiedzieliśmy, że im się nie uda i, że z Taylor jest coś nie tak, to nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. A tym bardziej tego, że Harry, nasz Styles zdecyduje się na oświadczyny w tak młodym wieku. Jednak nikt nie miał mu za złe tego, że się pogubił. Każdy nie raz popełnia błędy i to właśnie dzięki temu się uczy.
- Strasznie was przepraszam. - spuścił głowę, nie wiedząc co ma dalej powiedzieć.
- Harry, wybaczamy ci. - odezwałem się cicho, ale kiedy nie usłyszałem protestów odezwałem się głośniej. - Wybaczamy ci, bo jesteś naszym przyjacielem. Naszym bratem, rodziną. I to jest najważniejsze. - uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem jego przepełnione nadzieją i radością oczy.
Po chwili złączeni byliśmy w jednym, dużym uścisku, którego tak bardzo brakowało mi przez te pół roku. Ciepła bijącego od każdego z nich, tej wspaniałej atmosfery, wygłupów i kłótni o byle co. Przyjaźń to coś więcej niż dzielenie się swoimi tajemnicami. To więź, która nas połączyła. To więź, która połączyła One Direction.

Wreszcie napisałam. Trochę mi zeszło z tym imaginem, ale skończyłam i o to jest :) Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, bo to dla mnie ważne. Oczywiście jeśli chcecie jakiś imagin z dedykacją to piszcie, ja się postaram zrealizować. :) 
Wiem, że poprzedni imagin, mógł być troszkę nudny, ale to był mój pierwszy jaki napisałam, a że nie miałam co dodać, to wstawiłam ten. Przepraszam was za to :) 
 ~Nulka :)