sobota, 26 stycznia 2013

5. Louis


[I.P] - imię przyjaciółki.
[I.C] - imię córki.

- On musi wiedzieć, że jest ojcem! - usłyszałam po raz kolejny słowa [I.P]. - [I.C] musi mieć ojca, zrozum to w końcu!
- To jest moje dziecko. [I.C] nie ma ojca. - odezwałam się cicho do niej, patrząc na swoją córeczkę, śpiącą w łóżeczku. - Daj mi już z tym spokój.
Moja przyjaciółka westchnęła głośno, rezygnując z dalszych tłumaczeń. Bezszelestnie wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi.
- Robisz największy błąd w swoim życiu. - rzekła i wyszła z mieszkania.
Kiedy drzwi za dziewczyną się zamknęły, schowałam twarz w dłonie, czując łzy na swoich policzkach. Od dłuższego czasu próbuję zapomnieć o Louisie, który tak bardzo mnie zranił i zostawił z niewiadomych powodów, ale uniemożliwia mi to [I.T.P]. Tłumaczy mi, że on musi wiedzieć o swoim ojcostwie. Jednak ja tego nie chcę. Nie chcę przechodzić tego upokorzenia, co pół roku temu, kiedy się rozstaliśmy.


Wychodząc do parku z wózkiem, w którym leżała malutka, czułam, że wreszcie odżyłam. Czułam, że potrafię teraz zapomnieć to co się zdarzyło i zacząć życie od nowa.
Spacerowałam po alejkach, mijając wielu radosnych osób, siedzących na ławkach i uśmiechając się szeroko. Ten widok, sprawił, że zrobiło mi się cieplej na sercu, jednak kiedy zbliżyłam się do jednej z par, zamarłam. To był Louis, przytulający szczupłą brunetkę. Wyglądali na szczęśliwych, nie widzących świata po za sobą. Chciałam ominąć ich, starając się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, ale nie udało mi się to, bo gdy przechodziłam obok, chłopak spostrzegł mnie.
- [T.I]? - usłyszałam jego melodyjny głos, który wypowiedział moje imię tak troskliwie.
- Cześć Louis. - przełknęłam głośno ślinę, ponieważ w gardle pojawiła się gula, uniemożliwiała mi wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. - Co u ciebie? Widzę, że ułożyłeś sobie życie. - po tych słowach, spróbowałam wymusić uśmiech, z którego wyszedł mi grymas.
- Ojej, zapomniałbym. Poznaj Eleanor, moją dziewczynę. El, to jest [T.I]. Moja była. - wypowiedział te dwa słowa, które zadały mi ból.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Mi ciebie również.
- A co to za ślicznotka? - szatyn zajrzał do wózka, by zobaczyć moją, znaczy naszą córeczkę. - Podobna do ciebie. Jak ma na imię?
- [I.C].
-  Ile już ma? - zadał kolejne pytanie.
- Dwa tygodnie. - odpowiedziałam, nieświadoma swojego czynu. - Muszę już lecieć, bo [I.C] za chwilę zacznie marudzić. Miło było cię znów zobaczyć i poznać twoją dziewczynę. Może do zobaczenia Louis.
Łamliwym głosem wypowiedziałam ostatnie słowa i szybkim krokiem, skierowałam się w stronę domu, pchając wózek. Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Całe szczęście, że zdołałam je powstrzymać przez te kilka chwil.
Pół godziny później, nakarmioną [I.C] położyłam do łóżeczka i w ciągu chwili już spała słodko, przytulona do różowego misia. Uśmiechnęłam się na ten rozkoszny widok, lecz z transu ocucił mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
Przed drzwiami stał Louis z grobową miną.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał złym i jednocześnie smutnym tonem.
- Ale czego? - nie zrozumiałam.
- Że jestem ojcem! - wyjaśnił, patrząc mi w oczy. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży? [T.I], dlaczego do jasnej cholery nie powiedziałaś mi,  że mam córkę? - podniósł lekko głos.
- A co by to dało? Zostawiłeś mnie i ułożyłeś życie na nowo. Jesteś szczęśliwy, dlaczego mam ci psuć wspaniałą karierę i związek? - również zmieniłam ton. - Nie chcę naciągać cię na dziecko!
- Jaki związek?! To jest udawane! Tak naprawdę szczęśliwy mógłbym być tylko z tobą! Kocham cię [T.I] i nigdy nie przestałem. - złapał mnie za policzki.
- To dlaczego mnie zostawiłeś? - rozpłakałam się.
- Przepraszam, management mi kazał to zrobić. A później miałem udawać, że moją dziewczyną jest Eleanor, ale nie zapomniałem o tobie. Cały ten czas byłaś w mojej głowie i tak bardzo mi cię brakowało. Tak bardzo cię przepraszam. - uklęknął przede mną, cały czas patrząc w moje oczy. - Wróć do mnie, proszę.
- Wrócę, a wiesz dlaczego? Bo jesteś całym moim życiem i jego sensem. - pocałowałam go w usta.


Od tego zdarzenia minęło już kilka dobrych lat, a my nadal jesteśmy szczęśliwy i wychowujemy naszą córeczkę. Nie wyobrażam sobie życia bez Louisa, który parę dni temu oświadczył mi się, a w drodze na świat jest nasz cudowny synek.


Imagin pisany na szybko, wiem nie wyszedł. Nie dość, że krótki to nudny i bez sensu, ale chciałam coś dodać. Opinię zostawiam w waszych rękach i mam nadzieję, że nie zabraknie komentarzy. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i lepiej napisany. Będę się starać :) 
~Nulka 

3 komentarze:

  1. Teraz to ja walne tobie ! Czytając to moje ciało przeszedł miły dreszcz.;d Hahh no fajne, fajne. Masz juz ten komentarz .;D Nie no ale na serio to nie jest wymuszony.;d Aż mi się zachciało skomentować xd

    OdpowiedzUsuń